|
DACIA Klub Polska Forum Dyskusyjne Użytkowników DACII |
 |
Dział ogólny o daciach - Dacia Duster - pogadajmy o utracie wartości
Dar1962 - 2011-11-23, 16:04 Temat postu: Dacia Duster - pogadajmy o utracie wartości Do założenia tematu skłoniła mnie rozmowa z kolegą - zagorzałym zwolennikiem koncernu "vieśwagen" , który zapytał mnie, co jeżdżącego zamierzam aktualnie kupić, a po zaspokojeniu jego ciekawości miał wyraźnie zniesmaczoną minę i zadał mi pytanie: - a ile toto straci na wartości powiedzmy za 3 lata?. Przyznam się szczerze, że do tej pory nie zastanawiałem się specjalnie nad tym, ile będzie warty używany Duster na naszym rodzimym rynku po kilku latach eksploatacji. Większość moich dotychczasowych pojazdów była w momencie zakupu fabrycznie nowa i pozbywałem się ich średnio po 5-7 latach użytkowania nie licząc ,ile na nich straciłem, bo takie wyliczenia do niczego nie prowadzą. Czasy PRL, gdy auto salonowe po np. rocznym ujeżdżaniu na giełdzie szło sporo powyżej ceny sklepowej wprawdzie jeszcze pamiętam, ale one bezpowrotnie minęły. I może dobrze W okresie wczesnego kapitalizmu jedynym pojazdem,który rzeczywiście przez jakiś okres czasu sprzedawał się poza salonem drożej była skoda Felicja - dlatego,że przy dość przystępnej cenie i niezłej jakości długo jej produkcja nie zabezpieczała zapotrzebowania. Ergo? - nasuwa się pierwszy logiczny wniosek - popyt kształtuje cenę. Na razie Duster jest jednym z nielicznych aut, na które się czeka kilka miesięcy, więc z i popytem nie ma problemu. Jest on jednak - podobnie jak w przypadku wspomnianej wcześniej skody spowodowany głównie niewielką podażą w RP, co wcześniej czy później się zmieni a rynek ulegnie stopniowemu nasyceniu. Obecnie utrata wartości na naszym rynku należy do wysokich, jednak u nas większość aut traci dużo, w przeciwieństwie np. do rynku niemieckiego, gdzie auta dobrze utrzymane są drogie ( droższe niż w Polsce), a powypadkowe czy "potaksówkowe" mają cenę niewiele wyższą niż złom.Nasze ceny rozwala ogromna liczba ofert z importu prywatnego. Handlarze na dzień dzisiejszy (zapewne też w skutek nasycenia rynku) od pewnego czasu zwłóczą najtańsze szroty jakie tylko znajdą i wystawiają je na sprzedaż z minimalnym zyskiem w efekcie drastycznie psując średnią cenę dla popularnych krajowych i zadbanych modeli. Można by więc uogólnić, że kupujący nowe auto w salonie z góry jest na straconej pozycji.Otóż nie do końca "Zepsuty" importem rynek dotyczy głównie masówki z koncernu VW (passaty,golfy,polo, skody octavie,seaty, audi) opla (vectry, astry) forda (focus, mondeo) i kilku popularnych aut francuskich głównie marki renault. Potencjalny i rozsądnie myślący kupiec nadal jest skłonny zapłacić więcej za zadbany samochód pochodzący z polskiego salonu, serwisowany w okresie gwarancji w aso a po niej w dowolnej stacji obsługi, posiadający w pełni udokumentowaną historię i uwiarygodniony dokumentami przebieg. Na koniec ciekawa konkluzja - z ostatnich badań dot. utraty wartości ("Motor") wynika, że wśród aut miejskich najmniej traci honda Jazz (po 3 latach 35%) Równie doskonałym wynikiem legitymuje się UWAGA! - Dacia Logan (36%) - na co ma wpływ jej niska cena początkowa. Na naszym rynku mało tracą SUV-y, co wynika z ich stale rosnącej popularności (np.Nissan Qashqai - 28% po 3 latach - rekord wśród wszystkich klas!). Mając powyższe na uwadze, że Duster jest: tani,popularny,solidnie zrobiony,wyposażony w sprawdzone i niezawodne układy,idealnie przystosowany do naszych nawierzchni,nie za bardzo dostępny i wreszcie jest tak modnym obecnie przedstawicielem gatunku SUV - w przyszłość patrzę z umiarkowanym optymizmem
Kabe - 2011-11-23, 16:28
XX
piotrkrk - 2011-11-23, 16:38
Tak, samochód nie jest lokatą kapitału, jest obciążeniem. Kredyt, ubezpieczenie, paliwo, naprawy, przeglądy obowiązkowe, przeglądy gwarancyjne itd.
Dla mnie utrata wartości to ZALETA. Za drugi rok zapłacisz dużo mniejsze AC niż za pierwszy rok. A za dwa lata ho ho...
jackthenight - 2011-11-23, 16:52
Dla mnie utrata wartości nie gra żadnego znaczenia, gdyż nie zamierzam go sprzedawać, a jeździć nim będę do końca jego żywotności :)
benny86 - 2011-11-23, 17:06
Generalnie zgadzam się że utrata wartości to żaden problem, jeśli tylko będziemy mieć odrobinę szczęścia i unikniemy szkody całkowitej. Biorąc pod uwagę że auto ma służyć minimum 8-10 lat to różnica w utracie wartości między poszczególnymi markami nie ma znaczenia - kupujący 10letnie i starsze auta kierują się stanem technicznym przede wszystkim...
bogdan_16 - 2011-11-23, 17:18
Tak czytam sobie te posty i dochodze do wniosku ze naprawde jestesmy narodem gloryfikujacym samochody. A dlaczego , dyskusja na temat ile straci na wartosi wydaje mi sie troche dziwna jak chce miec samochod do przemieszczania to go po prostu kupuje i nie zastanawiam sie ile bedzie warty za kilka lat.Niedawno zlomowalem osmio letni samochod po tym jak syn zaliczyl parokrotne dachowanie .
Mialem zamiar to wyremontowac ale syn powiedzial ze nie wsiadzie juz do tego samochodu, chcialem dac go znajomym ale nie chcieli gdyz remont kosztowal okolo 6 tys zl. Z racji tego ze nie mam czasu musialem oddac go na zlom i nie liczylem ile bede stratny na tej decyzji tylko kupilem samochod dla siebie i niestety trzeba bylo kupic tez samochod synowi oczywiscie dla niego uzywany i patriotyuczna marke pomimo jego protestow ale nie mial wyjscia.
PiotrWie - 2011-11-23, 17:23
Panowie - trochę matematyki. Samochody po trzech latach eksploatacji tracą na wartości ok 50%, te co rekordowo mało to 46%, a rekordowo dużo 54%. To są niewielkie róznice, a przede wszystim zależne od wartości początkowej - 55% z 50 000 to zdecydowanie mniej niż 45% ze 100 000. Tak więc Duster jako tani SUV będzie miał niską ( w tyś. złotych) utratę wartości
Kabe - 2011-11-23, 17:41
XX
Dar1962 - 2011-11-23, 18:20
PiotrWie napisał/a: | Panowie - trochę matematyki. Samochody po trzech latach eksploatacji tracą na wartości ok 50%, te co rekordowo mało to 46%, a rekordowo dużo 54%. To są niewielkie róznice, a przede wszystim zależne od wartości początkowej - 55% z 50 000 to zdecydowanie mniej niż 45% ze 100 000. Tak więc Duster jako tani SUV będzie miał niską ( w tyś. złotych) utratę wartości |
z pierwszą częścią Twojej wypowiedzi się nie zgadzam - trzymajmy się nadal tych trzech lat eksploatacji jako odnośnika - otóż jest proste przełożenie - im nowe auto jest droższe - inaczej - raczej im bardziej "przeszacowana" jest jego wartość w momencie zakupu - tym szybciej traci - mam przed sobą wyliczenia z ostatniego "Motoru" - przykład - citroen C1 cena nowego w 2008 - 51 tys zł (swoją drogą - ciekaw jestem kto chciał płacić taką kwotę za malutkie autko) - cena po 3 latach w 2011r ok 18 tys zł - utrata wartości 65% (podobnie jest z peugeotem 207). Druga zależność - im bardziej wypasione i luksusowe auto (a więc wyśrubowana cena) tym większy zjazd wartości -przynajmniej w pierwszych latach. Innym ciekawym przykładem (znów sięgam do "motoru") jest mitsubishi Grandis - duży 7osobowy van - cena w 2008 - 127,990!!! PLN - teraz 46.000 PLN - spadek 64% - tu przyczyną spadku wartości jest w dużej mierze jego śladowa ilość na rynku a co za tym idzie śladowe zainteresowanie potencjalnego klienta. Podobnie jest z nisanem murano (60% w dół) czy lexusami. Auta po drugiej stronie skali generują stratę od 30 do 40 % po 3 latach.
Z drugim wnioskiem zgadzam się w pełni: Duster jest SUVem (których popularność na naszym rynku ciągle wzrasta i wzrastać będzie) oraz jest tani w momencie zakupu - dobrze wyposażone auto 4x4 kosztuje średnio 2/3 ceny najtańszych wersji (2x4)nissana Qashqai czy mitsubishi ASX (o Suzuki Grand Vitara nie wspominając) - ergo? - jego utrata wartości musi być automatycznie stosunkowo niewielka - dowodem potwierdzającym tą teorię jest chociażby to, co się dzieje z Loganem. Myślę,że identycznie będzie z Sandero. Auta tanie, solidne i proste konstrukcyjnie są kupowane coraz chętniej - również na rynkach takich potentatów motoryzacyjnych jak Niemcy czy Francja. A jeśli coś jest popularne i cieszy się zainteresowaniem to trzyma cenę
monopios - 2011-11-23, 18:20
Dla osoby która chce kupić i jeździć autem dłużej niż okres gwarancyjny, większym dylematem jest jakość towaru zakupionego i czy spełni jego oczekiwania, niż utraty wartości.
Dar1962 - 2011-11-23, 18:29
jeśli ktoś kupuje auto na - powiedzmy 3-5 lat (a są takie przypadki), to MA jednak spore znaczenie, czy straciło ono na wartości 30 czy 60%
chriskb - 2011-11-23, 18:30
Wezmę udział w tej dyskusji, bo jest kilka rzeczy, że z pewnymi tezami się nie w pełni zgadzam.
Co to znaczy utrata wartości? Wielu poprzedników stwierdza, że auto traci wartość, bo jest to wyleczalne jako średnia ceny rynkowej danego modelu w określonej jednostce czasu.
Tym respondentom radze spojrzeć trochę z innego punktu widzenia. Po co kupuję się auto? No ja uważam, że jest to moje narzędzie pracy, które kupuję po to aby nie zaspakajać sobie jakieś potrzeby duchowe (czytaj szpan) a narzędzie, które służy do przemieszczania się z jednego punktu do drugiego, dając pełną swobodę właścicielowi (lokalizacja punktów, dowolny czas przemieszczania, wygoda, walory turystyczne, poznawanie świata, kontakty itd.).
Aby tego dokonać w inny sposób tak samo muszę płacić za przebycie jakiejś odległości i to w określonym reżimie czasowym i w wielu przypadkach niezbyt wygodnie. Koszty pokonania odległości posiłkując się środkami innej komunikacji są niewspółmiernie wyższe niż koszty jazdy własnym pojazdem (i to nie zależy od rodzaju pojazdu). Co znaczy, ze koszty eksploatacji, ubezpieczenia, naprawy, pensje i dochody właścicieli są wkalkulowane w każdy środek transportu i są określane jako stawka za 1km lub 100 km przejechanej trasy (dla przykładu podam kuriozalna sprawę z taksówkami w Sopocie, gdzie w sezonie za otwarcie drzwi do taksówki płaci się na wstępie 10 PLN). I tak jest ze wszystkimi innymi środkami transportu (kolej, linie lotnicze, komunikacja morska, miejska i międzymiastowa itp.)
Przy pewnych założeniach, jeżeli narzędzie (czytaj auto) jest na tyle dobre (tzn. nie stwarza właścicielowi kłopotów, jeździ on tak długo jak długo auto zaspakaja jego potrzeby a raczej spełnia określone zadania jako narzędzie pracy. W innym przypadku kupuje nowe narzędzie aby dalej mieć zadowolenie z tego co robi. W takim kontekście w moim pojęciu nie ma utraty wartości.
Oprócz tego istnieje grupa hobbystów, która auto uważa jako środek lokaty kapitału i kupuje pojazdy (np. zabytkowe, mało seryjne produkcje itp.) tylko i wyłącznie w celach kolekcjonerskich. Do tj grupy zaliczyłbym wszystkich, którzy zajmują się wyczynowo sportem samochodowym.
Niestety ze względu na tzw. szpan istnieje nadal dość znaczna ilość ludzi z postawą, gdzie auto jest kupowane wyłącznie po to aby pokazać np. sąsiadowi ja mam lepsze. Dla tej grupy utrata wartości ma największe znaczenie.
Niestety w Polsce sytuacja ekonomiczna wielu rodzin nie jest tak dobra jak średniej klasy w starych demokracjach i to powoduje, ze auta są kupowane z wielkimi wyrzeczeniami jak np kredyty. Dla tej grupy szczególnie dla młodego pokolenia, które nie ma zamożnych rodziców utrata wartości ma niepoślednie znaczenie, gdyż w przypadku chęci zmiany są skazani na kolejne wielkie wyrzeczenia. Ja bardzo tej grupie młodych współczuję ale tak już jest ułożony świat i nie łatwo to zmienić w jednym pokoleniu. Jestem przekonany, że ta grupa ludzi dobrze wykształconych, mądrych, jeżeli będzie myślała pozytywnie to ma szanse zbudować tzw. średnią klasę i wtedy będzie traktowała auto jako narzędzie pracy.
Konkludując aby taka dyskusja miała sens uważam, że należy skierować dyskusję na tema czy dana model w przypadku Daci, który aktualnie posiadasz spełnia twoje oczekiwania jako dobre narzędzie pracy.
limo - 2011-11-23, 18:36
Dar1962 napisał/a: | jeśli ktoś kupuje auto na - powiedzmy 3-5 lat (a są takie przypadki), to MA jednak spore znaczenie, czy straciło ono na wartości 30 czy 60% |
może i tak ale po 5 latach jak mi się leasing skończy to co prawda nie mogę powiedzieć na 100% ale jak dożyję to raczej będę się rozglądał za czymś nowym bo znaczenie w moim przypadku ma też to, że mam autko na firmę - p. dochodowy - wiadomo. Myślę jednak, że jak już Stepway będzie 5letni to zostanie jako drugi samochód, do zajeżdżenia lub momentu gdy naprawy przestaną być opłacalne. Pożyjemy zobaczymy.
benny86 - 2011-11-23, 18:38
Ktoś zna nowy samochód, w rozsądnej cenie (powiedzmy max 40-45tys.) który po 5 latach straci na wartości 30%? Jeśli tak, proszę o info - przy kupnie drugiego auta chętnie skorzystam...
czaju - 2011-11-23, 18:41
Cytat: | Nie wiem, skąd kolega powziął takie wrażenie Na moje oczy, KAŻDY głos w dyskusji, po założeniu tematu dowodzi, że właśnie NIE gloryfikujemy samochodów. I cholernie mnie to cieszy! |
Ja tam gloryfikuje, i też cholernie mnie to cieszy :)
czy kupisz 5letnie Audi czy nową Dacię to po kolejnych 5latach i jedno i drugie jest g@#%o warte
Jedyny "słuszny" finansowo wybór to zakup samochodów 3letnich i sprzedaż 5letnich, gdy uchodzą jeszcze za "nowe"
Dar1962 - 2011-11-23, 18:48
[quote="czaju"] Cytat: |
Jedyny "słuszny" finansowo wybór to zakup samochodów 3letnich i sprzedaż 5letnich, gdy uchodzą jeszcze za "nowe" |
sądzę,że jeśli kupić nowe auto i jeździć nim - powiedzmy 6 lat, potem kupić ponownie nowe auto i jeździć nim znowu 6 lat, itd - to koszty (kwoty "dołożonych" pieniędzy,żeby przesiąść się w kolejny pojazd) będą zbliżone. A niewątpliwą przewagą tego drugiego rozwiązania jest to,że za każdym razem wsiadamy do nie zdeflorowanej dziewicy "nówki" a nie wysiadujemy przepierdziane przez kogoś siedzisko
monopios - 2011-11-23, 18:49
Dar1962 napisał/a: | jeśli ktoś kupuje auto na - powiedzmy 3-5 lat (a są takie przypadki), to MA jednak spore znaczenie |
No, niestety każde auto straci na wartości i ktoś kto kupuje auto na krótki okres czasu zdaje sobie z tego sprawę i jest na to przygotowana mentalnie. Poza tym utrata wartości w takim przypadku nie jest kluczem do wyboru nowego auta, a raczej ta osoba kieruje się swoim gustem i chęciom czegoś nowego. Bo taka osoba raczej jest w dobrej pozycji finansowej i nie martwi się o stratę kilku złociszy. A jak ktoś kupuje bo sąsiad kupił, to jest frajerem i szczerze mu współczuje
limo - 2011-11-23, 18:56
czaju napisał/a: |
Ja tam gloryfikuje, i też cholernie mnie to cieszy :)
|
ja też Strasznie przywiązuję się do samochodu, jak pozbywałem się mojej Audi 80 b2 z 86 roku to miałem łzy w oczach jak na lawecie jechała w ostatnią podróż
Kabe - 2011-11-23, 19:11
XX
PiotrWie - 2011-11-23, 19:33
Dar1962 napisał/a: | PiotrWie napisał/a: | Panowie - trochę matematyki. Samochody po trzech latach eksploatacji tracą na wartości ok 50%, te co rekordowo mało to 46%, a rekordowo dużo 54%. To są niewielkie róznice, a przede wszystim zależne od wartości początkowej - 55% z 50 000 to zdecydowanie mniej niż 45% ze 100 000. Tak więc Duster jako tani SUV będzie miał niską ( w tyś. złotych) utratę wartości |
z pierwszą częścią Twojej wypowiedzi się nie zgadzam - trzymajmy się nadal tych trzech lat eksploatacji jako odnośnika - otóż jest proste przełożenie - im nowe auto jest droższe - inaczej - raczej im bardziej "przeszacowana" jest jego wartość w momencie zakupu - tym szybciej traci - mam przed sobą wyliczenia z ostatniego "Motoru" - przykład - citroen C1 cena nowego w 2008 - 51 tys zł (swoją drogą - ciekaw jestem kto chciał płacić taką kwotę za malutkie autko) - cena po 3 latach w 2011r ok 18 tys zł - utrata wartości 65% (podobnie jest z peugeotem 207). Druga zależność - im bardziej wypasione i luksusowe auto (a więc wyśrubowana cena) tym większy zjazd wartości -przynajmniej w pierwszych latach. Innym ciekawym przykładem (znów sięgam do "motoru") jest mitsubishi Grandis - duży 7osobowy van - cena w 2008 - 127,990!!! PLN - teraz 46.000 PLN - spadek 64% - tu przyczyną spadku wartości jest w dużej mierze jego śladowa ilość na rynku a co za tym idzie śladowe zainteresowanie potencjalnego klienta. Podobnie jest z nisanem murano (60% w dół) czy lexusami. Auta po drugiej stronie skali generują stratę od 30 do 40 % po 3 latach. |
To jakiś bajer - może redaktorzy wzięli cenę C1 w euro w 2008 i przeliczyli ją po dzisiejszym kursie, obecnie najdroższa cennikowo wersja C1 to 44000 pln i nie sadzę by trzy lata temu była wyższa ( chyba że limitowanej wersji ze złotymi klamkami i diamentową końcówką dźwigni zmiany biegów) Miałem wiele samochodów, i zawsze tak było że jak kupiłem za 10000 to po trzech latach mogłem sprzedać za 5000 a po następnych trzech za 2500, zaś jak kupiłem za 70000 to po trzech latach mogłem sprzedać za 35000 a po 6 za ok 18000 itd. A dziwne wyliczenia panów z Motoru czy Auto-Świata mnie mało wzruszają. Obecnie jestem z przyczyn ekologicznych zwolennikiem jeżdżenia jak najdłużej jednym samochodem- jeśli wyprodukujemy nowocześniejszy samochód który przy podobnych parametrach spali o litr mniej paliwa to żeby zwrócił się ekologiczny koszt procesu produkcji trzeba nim przejechać ok 350 000 km, a więc mówienie o ekologicznym sensie zmiany samochodu na nowszy jest bajką - nie zmniejszą zużycia paliwa o 5 litrów by to miało sens w tym czasie jaki sugerują producenci - według nich już 5-letnie auto należy zmienić na nowe,"bardziej ekologiczne"
limo - 2011-11-23, 19:34
no to jasne, że nie dlatego. Spadek wartości to coś z czym się należy liczyć i nie przeżywać bo szkoda zdrowia, chciałbym mieć tylko takie problemy jak spadek wartości samochodu w perspektywie lat A jak ktoś bardzo przeżywa to niech kupuje 2-3 letnie i po 2 latach sprzedaje. Mnie by się tak za chiny nie chciało m.in właśnie dlatego, że przywiązuję się do samochodu
RnR - 2011-11-23, 19:45
A ja troche wspolczuje koledze od "auta do pracy". Auta to rowniez pasje i hobby. Racjonalnie patrzac 99% 4x4 samochodow to marnowanie kasy, ale podobnym marnowaniem jest wyjscie do kina czy restauracji - przeciez wystarczy w domu nagotowac ziemniakow ;)
kisu - 2011-11-23, 19:46
Ja się nie przejmuje utratą wartości (choć by fajnie było dostać jak największą kasę - ale auta po to się nie kupuje) - dotychczas nigdy ni miałem używanego auta - ostatnio miałem fabię HB - nówka z salonu przejeździłem nią 7 lat - kupiłem za 40 Kilo PLN sprzedałem za 14 Kilo PLN - auto sprzedawałem 20 min (ogłoszenie na otomoto) - miało przejechane 53 tyś, nigdy nie bite, garażowane, serwisowane, oleje wymieniane co roku - autko zadbane - szkoda mi było oddawać w obce ręce - auto nie miało żadnych większych rys (kilka śladów spod marketu od drzwi) - co ciekawe kupił je mechanik zupełnie nieznajomy z innego miasta dla żonki - oglądał 5 min. - i dla mnie zaletą nie była jakakolwiek utrata wartości - ale szybka sprzedaż - auto kupione zostało na 6-7 lat do bezstresowej jazdy i taki warunek spełniło - zapewne bym nim jeździł do dzisiaj gdyby nie brak klimy, mały kufer i niski prześwit (jeżdżę w lekki teren dość często) - zastanawiałem się nad zakupem jakiegoś 3-4 letniego Taurega lub czegoś podobnego - ale za 70 tyś nie miałem żadnej gwarancji na bezstresową jazdę przez 6-7 lat + doszły zalety 4x4 drakuli w terenie i wybór padł na DUSTERa - jeżdżę już 9 miesięcy - mam przejechane prawie 15 tyś - i dziś podjąłbym taką samą decyzję bo jestem zadowolony - więc nawet duża utrata wartości dla mnie to najmniej znaczący argument przy zakupie auta z salonu (i nie dotyczy to tylko obecnego auta)
bogdan_16 - 2011-11-23, 19:58
Do KISU bardzo dobrze napisales , ja lubie czytac wpisy na naszych forach o samochodach traktuje to na rowni z dobrym kawalem. Jak napisales o Tauregu 3 lub 4 letnim to wiedz ze nawet biedni niemcy nie sprzedaja samochodu po tak krotkim czasie , no chyba ze jest ogloszenie ze sprzedam na wschod. Ja jak mialem zamiar kupic DD od znajomych ktorzy mieszkaja caly czas w kraju uslyszalem ze za taka kase moge kupic fure prawie jak z bajki sprowadzona z niemiec , tylko szkopul polega na tym ze wiem co niemcy sprzedaja i wybralem DD.
PiotrWie - 2011-11-23, 20:06
bogdan_16 napisał/a: | Do KISU bardzo dobrze napisales , ja lubie czytac wpisy na naszych forach o samochodach traktuje to na rowni z dobrym kawalem. Jak napisales o Tauregu 3 lub 4 letnim to wiedz ze nawet biedni niemcy nie sprzedaja samochodu po tak krotkim czasie , no chyba ze jest ogloszenie ze sprzedam na wschod. Ja jak mialem zamiar kupic DD od znajomych ktorzy mieszkaja caly czas w kraju uslyszalem ze za taka kase moge kupic fure prawie jak z bajki sprowadzona z niemiec , tylko szkopul polega na tym ze wiem co niemcy sprzedaja i wybralem DD. |
Zgadzam się z tobą całkowicie i dlatego nie bałem się kupować używanych samochodów w wieku 10 - 15 lat a 3-letniego się bałem
kisu - 2011-11-23, 20:08
bogdan_16 napisał/a: | o wiedz ze nawet biedni niemcy nie sprzedaja samochodu po tak krotkim czasie |
mam trochę rodziny (bliskiej) mojej żony - i to samo muszę potwierdzić - a co do zakupu DD też mi znajomi zadawali pytania "czy już cyganie w lesie wyklepali mi tego odkurzacza".
P.S. ostatnio właśnie w drodze do Waisswaser na autostradzie wyprzedziłem gościa co leciał w miarę nowym paskiem (leciałem sobie 160 aby wtryskiwacze przedmuchać ) i gość ze zdziwienia zadał pytanie przez CB jaki tam jest silnik w tej dacii bo się zdziwił - że taka dacia jedzie szybciej niż 80 km/h) - odpowiedz dostał że "nie ma silnika - jest tylko czterech głodnych romunów - i obiecałem że w domu coś im do żarcia rzucę to zapie....ją" hehe
wojtek_pl - 2011-11-23, 20:09
Utrata wartości nowego samochodu a w szczególności Daciii to pikuś i nie ma się czym przejmować. Samochód ma jeździć a nie oszczędzać. Ma to znaczenie przy kupowaniu drogich samochodów, które w pierwszym roku tracą na prawdę dużo, chociaż może w procentach nie jest to źle.
A utrata wartości używanych samochodów jest jeszcze większa. Bo używany trzeba naprawić i doprowadzić do porządku po poprzednim właścicielu, jeśli oczywiście chcemy korzystać ze wszystkich zalet tego używanego samochodu. A obojętnie ile byśmy nie włożyli w taki używany samochód to się nigdy nie zwróci bo kupiec będzie chciał zapłacić tyle ile chcą inni (cena średnia na rynku) a nie 30% więcej bo auto jest w superstanie i możemy udokumentować wykonane w nim naprawy. A używane samochody trzeba naprawiać za własną kasę, często niemałą, a nie na gwarancji. Wiem coś o tym bo prze Dacią miałem kiepski egzemplarz używanego auta. Kupiłem za X, włożyłem w utrzymanie go na chodzi i doprowadzenie do porządku 0.75 * X (sześcioletnie auto !) a sprzedałem za mniej niż X .
Także utrata wartości jest sprawą wtórną o której zupełnie nie myślałem przy zakupie samochodu. Auto ma mi odpowiadać pod względem parametrów (4x4), wyglądu i ceny. A ile będzie kosztować za parę lat? To jest WIELKA niewiadoma.
limo - 2011-11-23, 20:22
wojtek_pl napisał/a: | Ma to znaczenie przy kupowaniu drogich samochodów, które w pierwszym roku tracą na prawdę dużo, chociaż może w procentach nie jest to źle.
|
tyle, że jak ktoś buli 150 tyś i więcej za auto to chyba jakoś strasznie tej utraty wartości nie przeżywa
wojtek_pl - 2011-11-23, 20:24
limo napisał/a: | wojtek_pl napisał/a: | Ma to znaczenie przy kupowaniu drogich samochodów, które w pierwszym roku tracą na prawdę dużo, chociaż może w procentach nie jest to źle.
|
tyle, że jak ktoś buli 150 tyś i więcej za auto to chyba jakoś strasznie tej utraty wartości nie przeżywa |
Tak jak u nas - niektórzy przeżywają.
PS. 150 tys za samochód to obecnie nie jest jakaś specjalnie wygórowana kwota...
mekintosz - 2011-11-23, 21:23
Zawsze osoba kupujaca z zasady lub koniecznosci nowy samochod bedzie starala sie w jakis sposob "bagatelizowac" utrate wartosci. Niestety kazdego to boli, przynajmniej na papierze, ze pojazd traci na dzien dobry po wyjezdzie z salonu 10%. Oczywiscie rozsadek przy zakupie nowego samochodu nakazuje uzytkowanie jego przez okres tzw. potencjalnej bezawaryjnej eksploatacji. Zakladam, ze to jest okolo 4-6 lat. Pozniej bywa roznie - moze byc bezproblemowo albo ruszy lawina awarii - ruletka. Wydaje mi sie, ze warto samemu trafic w moment odpowiedni do ew sprzedazy swojego pojazdu. Wtedy chyba liczy sie, czy musimy dolozyc do drugiego nowego drugie tyle czy 3x tyle co zyskamy za swoj uzywany. Mialem citroena AX 4x4 - kupilem go uzywanego za 6 tys pln, wsadzilem w remonty w ciagu 7 lat prawie drugie tyle. Sprzedalem za 1400 zl, co wystarczylo na ubezpiecznie rocznej Daci Sandero. Teraz splacam swoja dacie, ciesze sie, ze nie psuje sie, ze mam komfort duzej pewnosci dotarcia z punktu a do b bezawaryjnie i bezstresowo. Bardziej bym sie martwil stosunkiem kosztu zakupu - odsetek od kredytu na 5 lat do wartosci auta za 5 lat ;-( Dlatego, jesli samochod bedzie w przyzwoitym stanie i nadal bedzie nam wystarczal "wielkosciowo" pojezdze kolejne 3-4 lata by "odpoczac" od obciazenia kosztem kredytu za samochod. Jesli zas bedzie nawalac co chwilke i psuc sie, to sprzedam jak najszybciej po splaceniu samochodu i poszukam innego/innej marki.
PiotrWie - 2011-11-23, 21:36
mekintosz napisał/a: | Zawsze osoba kupujaca z zasady lub koniecznosci nowy samochod bedzie starala sie w jakis sposob "bagatelizowac" utrate wartosci. Niestety kazdego to boli, przynajmniej na papierze, ze pojazd traci na dzien dobry po wyjezdzie z salonu 10%. Oczywiscie rozsadek przy zakupie nowego samochodu nakazuje uzytkowanie jego przez okres tzw. potencjalnej bezawaryjnej eksploatacji. Zakladam, ze to jest okolo 4-6 lat. Pozniej bywa roznie - moze byc bezproblemowo albo ruszy lawina awarii - ruletka. Wydaje mi sie, ze warto samemu trafic w moment odpowiedni do ew sprzedazy swojego pojazdu. Wtedy chyba liczy sie, czy musimy dolozyc do drugiego nowego drugie tyle czy 3x tyle co zyskamy za swoj uzywany. Mialem citroena AX 4x4 - kupilem go uzywanego za 6 tys pln, wsadzilem w remonty w ciagu 7 lat prawie drugie tyle. Sprzedalem za 1400 zl, co wystarczylo na ubezpiecznie rocznej Daci Sandero. Teraz splacam swoja dacie, ciesze sie, ze nie psuje sie, ze mam komfort duzej pewnosci dotarcia z punktu a do b bezawaryjnie i bezstresowo. Bardziej bym sie martwil stosunkiem kosztu zakupu - odsetek od kredytu na 5 lat do wartosci auta za 5 lat ;-( Dlatego, jesli samochod bedzie w przyzwoitym stanie i nadal bedzie nam wystarczal "wielkosciowo" pojezdze kolejne 3-4 lata by "odpoczac" od obciazenia kosztem kredytu za samochod. Jesli zas bedzie nawalac co chwilke i psuc sie, to sprzedam jak najszybciej po splaceniu samochodu i poszukam innego/innej marki. |
Zwróć uwagę że jeździłeś Citroenem za poniżej 2000 pln/rok, to dobry wynik, policz ile lat musiałbyś jeździć bezawaryjnie Dacią żeby taki wynik osiągnąć. Oczywiście o wiele przyjemniej się jeździ nowym autem i za to płacisz - ale nie narzekaj na koszty Citroena, licząc tylko koszty nie masz szans na niższe koszty jakimkolwiek nowym czy większością samochodów używanych . Miałem wiele samochodów ale koszty poniżej 2000/rok udało mo się uzyskać tylko raz - i dotyczyło to E34 zakupionego jako 16 letni i sprzedanego jako 20-letni ( w tym czasie jedna awaria unieruchamiająca samochód na 5 dni, poza tym stale mobilny. )
Dar1962 - 2011-11-23, 21:38
na Dustera zamówienie złożyłem na początku października licząc się z faktem,że odbiorę go w nowym roku. Dwa tygodnie później zadzwonił sprzedawca informując mnie,że znalazł auto o dokładnie takiej specyfikacji, jak złożyłem-brakowało jedynie ESP i że może mi go sprowadzić na początku listopada.Ten brak był jednym z powodem dla których zrezygnowałem z tego egzemplarza. Drugim i bardziej istotnym była świadomość,że za półtora miesiąca auto straci na wartości ok 7-8 tys zł tylko dlatego,że nie chciało mi się poczekać
benny86 - 2011-11-23, 21:43
Idąc tym rokiem rozumowania... 2004r kupna escorta za 7000zł, wpakowane min, drugie tyle (od pewnego czasu nie liczyłem żeby się nie wku**ać), sprzedane za 200zł na złom w 2010. Wychodzi niby ok. 2300zł/rok niby OK.... Ale przez ostatni rok miałem ochotę hebla spuścić z każdej napotkanej górki o nachylaniu większym od 0
Od czasu jak mam aveo - tankowanie,1 przegląd w roku, wymiana żarówek i wycieraczek przednich. W każdych warunkach atmosferycznych,o każdej porze dnia i nocy niezawodny, nie musze się tłumaczyć klientom czemu nie dojechałem na umówione spotkanie, nie musze się zastanawiać czy jak wyjde z pracy wozidło raczy odpalić czy mu coś odwali... Zważając że auto będzie eksploatowane (przez ojca, ja jestem użytkownikiem) min. 8-10 lat a jak dobrze pójdzie to ma dożywocie w domu, utrata wartości to dla mnie dziwna rzecz o której czytam na forum i w prasie
WhiteDragon - 2011-11-23, 23:31
jackthenight napisał/a: | Dla mnie utrata wartości nie gra żadnego znaczenia, gdyż nie zamierzam go sprzedawać, a jeździć nim będę do końca jego żywotności :) |
Ja też - nic dodać nic ująć!
Seal - 2011-11-23, 23:36
Dar1962 napisał/a: | na Dustera zamówienie złożyłem na początku października licząc się z faktem,że odbiorę go w nowym roku. Dwa tygodnie później zadzwonił sprzedawca informując mnie,że znalazł auto o dokładnie takiej specyfikacji, jak złożyłem-brakowało jedynie ESP i że może mi go sprowadzić na początku listopada.Ten brak był jednym z powodem dla których zrezygnowałem z tego egzemplarza. Drugim i bardziej istotnym była świadomość,że za półtora miesiąca auto straci na wartości ok 7-8 tys zł tylko dlatego,że nie chciało mi się poczekać |
Ta utrata wartości to tylko taka wymówka, przecież wiemy, że zależ Tobie na ESP
PiotrWie - 2011-11-24, 08:55
benny86 napisał/a: | Idąc tym rokiem rozumowania... 2004r kupna escorta za 7000zł, wpakowane min, drugie tyle (od pewnego czasu nie liczyłem żeby się nie wku**ać), sprzedane za 200zł na złom w 2010. Wychodzi niby ok. 2300zł/rok niby OK.... Ale przez ostatni rok miałem ochotę hebla spuścić z każdej napotkanej górki o nachylaniu większym od 0
Od czasu jak mam aveo - tankowanie,1 przegląd w roku, wymiana żarówek i wycieraczek przednich. W każdych warunkach atmosferycznych,o każdej porze dnia i nocy niezawodny, nie musze się tłumaczyć klientom czemu nie dojechałem na umówione spotkanie, nie musze się zastanawiać czy jak wyjde z pracy wozidło raczy odpalić czy mu coś odwali... Zważając że auto będzie eksploatowane (przez ojca, ja jestem użytkownikiem) min. 8-10 lat a jak dobrze pójdzie to ma dożywocie w domu, utrata wartości to dla mnie dziwna rzecz o której czytam na forum i w prasie |
I dlatego stwierdzam że jeżdżenie nowym autem ma swoje zalety i warto za to zapłacić. Ale jak ktoś pisze że kupił nowe auto wyłącznie z przyczyn finansowych ( bo nie trzeba wydawać na naprawy, ktoś nawet pisał że oszczędzi bo nie trzeba robić przeglądu rejestracyjnego co rok) to znaczy że nie umie liczyć. Z punktu widzenia ekonomicznego najlepiej mieć dwa samochody 10-letnie i wtedy przynajmniej jeden jeździ - ale jeśli tylko na to stać lepszy nowy.
PT - 2011-11-24, 09:12
wojtek_pl napisał/a: | A używane samochody trzeba naprawiać za własną kasę, często niemałą, a nie na gwarancji. Wiem coś o tym bo prze Dacią miałem kiepski egzemplarz używanego auta. Kupiłem za X, włożyłem w utrzymanie go na chodzi i doprowadzenie do porządku 0.75 * X (sześcioletnie auto !) a sprzedałem za mniej niż X . |
Wojtku, miałeś Jeepa, one tak maja...
Ja swojego kupiłem za X, przez 3 lata włożyłem w niego praktycznie drugie X (fakt - część z tego, to były moje fanaberie ) i sprzedałem za 70% X, a mimo to uważam, że miałem całkiem niezły egzemplarz. Fakt, mój miał latek "naście". Obecne auto też kupiłem używane, w sumie na nie nie narzekam, choć z czasem parę "chochlików" w nim znalazłem. Moje zdanie w głównym temacie wątku jest takie - póki nasz rynek aut używanych nie znormalnieje i ceny obowiązujące na nim przestaną być ustalane przez sztuki z importu o mniej lub bardziej niepewnej przeszłości i kondycji, to w przypadku założenia w miarę bezproblemowej eksploatacji auta przez dłuższy czas (minimum 5-7 lat) jedynym rozsądnym wyjściem jest zakup auta może mniej prestiżowego, trochę odstającego od konkurencji stylistyką, materiałami i rozwiązaniami, ale fabrycznie nowego (a w ten kanon Dacie wpisują się wręcz idealnie) i odpuszczenie sobie utraty wartości jako takiej. Powód - o ile nie trafi się na wyjątkowo perfidny egzemplarz, to koszty jego utrzymania przez te lata na pewno będą niższe, niż o dobre kilka lat starszego "prestiżowca", a i przy sprzedaży więcej kaski wróci do naszej kieszeni.
Pozdrawiam,
Piotr.
laisar - 2011-11-24, 09:56
PiotrWie napisał/a: | jak ktoś pisze że kupił nowe auto wyłącznie z przyczyn finansowych [...] to znaczy że nie umie liczyć |
No nie do końca...
Masz rację, jeśli rozpatrujesz wyłącznie "stałe" koszty użytkowania auta, co w zasadzie jest prawdą dla (być może) większości użytkowników prywatnych - wtedy np codzienny dojazd do pracy przez 5 lat taksówką mógłby być nawet tańszy.
Rzecz jednak w tym, że takie liczenie jest bez sensu - bo rozpatrywać powinno się bilans, a nie tylko koszty. Wtedy może się okazać (i dla sporej grupy jest to bardziej realna sytuacja - zwłaszcza dla osób wykorzystujących auto również do pracy), że brak środka transportu, który daje pewność dojazdu, generuje bezpośrednie straty brakiem zysku.
I nie chodzi tylko o taksówkarzy, kurierów, zaopatrzeniowców itp zawody - nawet ja, pracując w domu nad projektami książek, mogę zostać poszkodowany finansowo, jeżeli np nie zdążyłbym odebrać materiałów od zleceniodawcy czy współpracownika. A co dopiero mówić o agentach ubezpieczeniowych czy serwisantach różnych urządzeń?
Owszem, te wyliczenia są dużo cięższe do oszacowania i przeprowadzenia, bo z natury rzeczy operują w sferze prawdopodobieństw i gdybologii [nie]stosowanej - ale to nie znaczy, że nie istnieją, albo że wynoszą zero.
A są jeszcze koszty nieposiadania auta - np dla 5 osobowej rodziny bilety długookresowe na zbiorkom, świąteczne wyjazdy do rodziny czy wakacyjne mogłyby kosztować całkiem sporo, gdyby często nie zostawały ograniczane bądź uniemożliwiane w takiej samej formie jak wtedy, gdy ma się auto do dyspozycji.
Tak więc koszt wygody i spokoju ducha może być bardzo subiektywny i faktycznie niepoliczalny uniwersalnie, ale nawet jak pozostawać w kręgu "twardych" finansów to uczciwy bilans "nowe vs używane" nie jest ani taki prosty, ani taki jednoznaczny...
wojtek_pl - 2011-11-24, 10:11
Samochód ma być do jeżdżenia a nie do oszczędzania. I tyle.
Nieposiadanie samochodu jest tańsze, nawet przy uwzględnieniu biletów miesięcznych, taksówek czy wypożyczenia samochodu na wakacje. Aczkolwiek nie tak wygodne. Ale wygoda kosztuje.
Dar1962 - 2011-11-24, 10:45
Jestem skłonny zgodzić się z teorią,że brak auta wychodzi taniej, niż jego posiadanie. Prowadzono już takie,dość zresztą szczegółowe wyliczenia, których rezultatem był wniosek następujący: Suma wszystkich wydatków ponoszonych na auto - nieważne - nowego, czy używanego (ubezpieczenia, ceny paliwa, przeglądów, napraw, remontów itd.itd) okazuje się wyższa,niż ceny biletów lub innych opłat ponoszonych na podróżowanie środkami lokomocji publicznej (taxi,bus, kolej, samolot) przyjmując zasadę,że statystyczna -3 osobowa rodzina mieszkająca w mieście średniej wielkości nie zmienia swoich preferencji w kwestii przemieszczania się (dojeżdżania do pracy, szkoły,zakupy, wyjazdów na urlopy itp). Pomijając jednak uciążliwość związaną z konieczności wystawania na przystankach, kolejkach po bilety, oczekiwania na dworcach, itp, - pozostaje niemierzalny czynnik SUBIEKTYWNY jaką jest przyjemność z kierowania własnym autem - nieważne jakiej kasy i kondycji i przemieszczania się w czasie i przestrzeni. Ja nie siedziałem za kierownicą (pomijając sporadyczne i nieczęste przypadki kierowania autami cudzymi) od około półtora miesiąca i odczuwam efekt podobny do odstawienia papierosów przez nałogowego palacza. Jestem na głodzie
PiotrWie - 2011-11-24, 10:55
laisar napisał/a: | PiotrWie napisał/a: | jak ktoś pisze że kupił nowe auto wyłącznie z przyczyn finansowych [...] to znaczy że nie umie liczyć |
No nie do końca...
Masz rację, jeśli rozpatrujesz wyłącznie "stałe" koszty użytkowania auta, co w zasadzie jest prawdą dla (być może) większości użytkowników prywatnych - wtedy np codzienny dojazd do pracy przez 5 lat taksówką mógłby być nawet tańszy.
Rzecz jednak w tym, że takie liczenie jest bez sensu - bo rozpatrywać powinno się bilans, a nie tylko koszty. Wtedy może się okazać (i dla sporej grupy jest to bardziej realna sytuacja - zwłaszcza dla osób wykorzystujących auto również do pracy), że brak środka transportu, który daje pewność dojazdu, generuje bezpośrednie straty brakiem zysku.
I nie chodzi tylko o taksówkarzy, kurierów, zaopatrzeniowców itp zawody - nawet ja, pracując w domu nad projektami książek, mogę zostać poszkodowany finansowo, jeżeli np nie zdążyłbym odebrać materiałów od zleceniodawcy czy współpracownika. A co dopiero mówić o agentach ubezpieczeniowych czy serwisantach różnych urządzeń?
Owszem, te wyliczenia są dużo cięższe do oszacowania i przeprowadzenia, bo z natury rzeczy operują w sferze prawdopodobieństw i gdybologii [nie]stosowanej - ale to nie znaczy, że nie istnieją, albo że wynoszą zł |
Właśnie że nie. Posiadam policzone realne koszty jeżdżenia samochodami prowadzone od 10 lat ( dotyczą Laguny, Poloneza, R 25, BMW no i Dacii, ale to tylko 1 rok) Biorąc pod uwagę nawet 12 letnią eksploatację dość bezawaryjną Laguny żaden z pozostałych samochodów nie miał takich kosztów eksploatacji - oczywiście pomijając paliwo jako bezpośrednią pochodną przebiegu.
laisar - 2011-11-24, 11:06
@Dar1962: Tyle że statystyka może być interesująca dla konkretnej osoby tylko wtedy, jeśli przypadkiem jej sytuacja jest bliska owej "średniej".
Bo cóż mnie, laisara, obchodzi jakaś przeciętna 3-osobowa rodzina, gdy np ja niemal codziennie rozwożę (i przywożę) żonę i 3 dzieci do pracy, przedszkola i szkoły, często podwożąc jeszcze sąsiadkę z córką? Nie istnieje (niestety) możliwość, żeby zrobić to inaczej - taniej i szybciej (co też przez 90% oznacza taniej) niż autem.
Podobnie z dalszymi wyjazdami - można zabrać mniej bagażu na święta, można wybrać inne miejsce docelowe i inny sposób spędzania wakacji, ale wcale niekoniecznie wyjdzie to taniej...
I to wszystko mimo że ja nie mam jakiejś specjalnej przyjemności z prowadzenia auta, wcale nie jestem "prawdziwym miłośnikiem motoryzacji", a w swoich rozważaniach powyżej w ogóle nie brałem takich czynników pod uwagę.
Jak zawsze namawiam po prostu do samodzielnego przeanalizowania własnego położenia - bo statystyka jest, owszem, cenna, ciekawa i inspirująca, ale w zasadzie nigdy nie daje odpowiedzi na pytania w konkretnej sytuacji szczegółowej. Uniwersalna odpowiedź na pytanie o ekonomiczność zakupu nowego lub używanego samochodu, brzmi więc: "To zależy..." <:
PiotrWie napisał/a: | Właśnie że nie |
Ale co "nie"? Bo zacytowałeś duży fragment mojego postu i nie wiem do czego się odnosisz.
PiotrWie - 2011-11-24, 11:30
Do stałych realnych kosztów użytkowania auta.
Żeby nie być gołosłowny:
Renault Laguna koszt użytkowania realny przez pierwsze 5 lat średnia 11 600 zł ( tu całkowita bezawaryjność, tylko planowy serwis,części eksploatacyjne, ubezpieczenie i różnica pomiędzy ceną kupna i hipotetyczną ceną odsprzedaży) przez drugie 5 lat 6 400/rok ( jak wyżej plus dwie większe awarie - konieczność wymiany silnika nawiewu klimatyzacji oraz alternatora), kolejne trzy lata 3200/rok, tu już więcej napraw -zawieszenie przód z amortyzatorami, rozrusznik,łożyska kół przednich, ale bez większych szaleństw) w sumie średnia przez 13 lat 7600/rok.
R 25 pięć lat eksploatacji, średnio 4200/rok i tu było trochę awarii, które bolały - topowy model "w świni i patyku, dla wielu części brak zamienników, tylko ASO)
BMW - cztery lata eksploatacji, średnia 2600/rok, z czego ok 40% naprawy.
Poprzednich aut niestety nie liczyłem, ale biorąc pod uwagę średni koszt Laguny przez 13 lat nie wyobrażam sobie samochodu 10 letniego, którego naprawy corocznie pochłaniałyby 7 - 8 tyś złotych - może się zdarzyć takie nagromadzenie w jednym roku ale nie corocznie.
Nadal uważam że warto kupić nowy samochód, ale nie z przyczyn ekonomicznych - ekonomicznie to dwa 10 latki, zawsze jeden będzie sprawny.
wojtek_pl - 2011-11-24, 13:11
Dar1962 napisał/a: | (...) - pozostaje niemierzalny czynnik SUBIEKTYWNY jaką jest przyjemność z kierowania własnym autem (...) |
No.
laisar - 2011-11-24, 13:40
@PiotrWie: No dalej nie rozumiem... Przecież ja nigdzie nie przeczę, że "stałe realne koszty użytkowania" mogą być sumarycznie niższe w używce niż w nówce. Powiedzmy więc, że tu się zgadzamy (;
Zwracam natomiast uwagę, że liczenie wyłącznie "stałych realnych kosztów użytkowania" nie wyczerpuje faktycznego bilansu finansowego korzystania z auta. Dla rzetelności obliczeń należałoby wziąć bowiem pod uwagę także zyski z jazdy autem - bo przy całej trudności z ich oszacowaniem mogą być dla wielu osób większe od zera. (A Twój model zakłada, że zawsze wynoszą zero, co nie zawsze jest prawdą).
mekintosz - 2011-11-24, 17:12
PiotrWie napisał/a: |
Zwróć uwagę że jeździłeś Citroenem za poniżej 2000 pln/rok, to dobry wynik, policz ile lat musiałbyś jeździć bezawaryjnie Dacią żeby taki wynik osiągnąć. Oczywiście o wiele przyjemniej się jeździ nowym autem i za to płacisz - ale nie narzekaj na koszty Citroena, licząc tylko koszty nie masz szans na niższe koszty jakimkolwiek nowym czy większością samochodów używanych . Miałem wiele samochodów ale koszty poniżej 2000/rok udało mo się uzyskać tylko raz - i dotyczyło to E34 zakupionego jako 16 letni i sprzedanego jako 20-letni ( w tym czasie jedna awaria unieruchamiająca samochód na 5 dni, poza tym stale mobilny. ) |
Jednak na poczatku musialem wsadzic w ten pojazd , po zakupie ok 2000 zl, czyli ok 30% wartosci. Czyli kupujac samochod za 30 tys uzywany musialbym prawie 10 tys w remonty. Chodzi o stosunek kosztow napraw do wartosci pojazdu. Dlatego czailem sie na samochody 2-3 letnie a trafilem roczna Dacie. Na nowa bym sobie nie pozwolil, szczegolnie w kredycie.
Tez sie zastanawialem nad brakiem pojazdu, korzystaniem z taxi, autousow, pkp i wynajmu samochodu na wakacje. Autobusy zasyfione, ludzie smierdzacy, taxi za drogie - jakos nie przekonuje mnie zamiast wlasnego auta. Wynajem samochodu na 2 tyg na wakacje tez nie jest najtanszy. Oczywiscie o wygodzie podrozowania wlasnym pojazdem nie wspomne
PiotrWie - 2011-11-24, 19:14
laisar napisał/a: | @PiotrWie: No dalej nie rozumiem... Przecież ja nigdzie nie przeczę, że "stałe realne koszty użytkowania" mogą być sumarycznie niższe w używce niż w nówce. Powiedzmy więc, że tu się zgadzamy (;
Zwracam natomiast uwagę, że liczenie wyłącznie "stałych realnych kosztów użytkowania" nie wyczerpuje faktycznego bilansu finansowego korzystania z auta. Dla rzetelności obliczeń należałoby wziąć bowiem pod uwagę także zyski z jazdy autem - bo przy całej trudności z ich oszacowaniem mogą być dla wielu osób większe od zera. (A Twój model zakłada, że zawsze wynoszą zero, co nie zawsze jest prawdą). |
Ale czym się różnią zyski z jazdy autem nowym i używanym ( oczywiście poza przyjemnością, ale ją tu raczej pomijamy)
Mi po prostu chodziło o wykazanie błędności myślenia typu " miałem auto używane w które musiałem wkładać pieniądze więc jak kupię nowe ( często na kosztowny kredyt) to oszczędzę na posiadaniu auta" Nowe auto zawsze kupujemy bo nas na nie stać wiedząc że będzie to bardziej kosztowne ( ale też bardziej przyjemne, prestiżowe itp) niż auto używane - oczywiście trzeba brać też pod uwagę różnicę klas - używany Aston Martin będzie bardziej kosztowny od nowej Dacii, ale np kilkunastoletnie auto klasy wyższej na przestrzeni pięciu lat nie powinno - choć oczywiście może być taki rok że będzie, a przy totalnym pechu ( a raczej kupnie bez żadnego przemyślenia) może się zdarzyć że per saldo będzie droższe
PiotrWie - 2011-11-24, 19:23
mekintosz napisał/a: |
Jednak na poczatku musialem wsadzic w ten pojazd , po zakupie ok 2000 zl, czyli ok 30% wartosci. Czyli kupujac samochod za 30 tys uzywany musialbym prawie 10 tys w remonty. Chodzi o stosunek kosztow napraw do wartosci pojazdu. Dlatego czailem sie na samochody 2-3 letnie a trafilem roczna Dacie. Na nowa bym sobie nie pozwolil, szczegolnie w kredycie.
|
Skąd wynika założenie że koszty napraw mają być proporcjonalne do kosztu nabycia starego samochodu - czy jak kupisz auto w cenie roweru to zgadzasz się by jeździło z prędkością roweru i deszcz Ci padał na głowę? Koszty napraw są proporcjonalne do ceny pierwotnej samochodu - część do nowej i czteroletniej Dacii też kosztuje tyle samo. Licząc koszty zakupu używanego samochodu powinno się liczyć koszt zakupu i doprowadzenia do pełnej użyteczności - jak się mnie ktoś pytał za ile kupiłem BMW to odpowiadałem że za 7500 - zapłaciłem 5 200 i zrobiłem to co było trzeba za 2 300, tak samo bym uważał gdybym kupił za 1000n i zrobił za 6 500.
mekintosz - 2011-11-24, 20:14
Matematycznie sie zgadza, mozna kupic pojazd za 10 tys, zainwestowac w niezbedne remonty 3 tys, co daje sume 13 tys za auto na gotowo. Jednak jesli koszt remontow bedzie w tym przykladzie 5 tys to juz raczej wtopa niz trafiony zakup. Zgadzam sie, ze czesci do prostych samochodow nowych i uzywanych kosztuja podobnie, tak samo jak roboczogodzina przy nowym a starym tez koszt u mechanika podobnie. Dla mojego samopoczucia wole jednak miec nowsze auto niz starsze, potencjalnie bardziej awaryjne. W przyszlosci dzieki tzw. utracie wartosci bede rowniez celowal w zakup pojazdu 2-3 letniego niz nowego - cena/oferowane mozliwosci i wyposazenie bedzie bardziej atrakcyjna.
benny86 - 2011-11-24, 20:25
Kumpel ostatnio miał kupić nowe, ale tanie auto - 5d,mały benzyniak, klima. Marka nie miała żadnego znaczenia, odpadła jedynie TATA która się wycofuje z rynku. Oglądał Loganki, aveo... Kupił... 3letni, po leasingu z tej firmy--> www.eurosamochody.pl
Pracownik nie owijał w bawełnę, powiedział że np. zderzak ma czarny ślad po lekkiej obcierce, że przydałoby się klocki hamulcowe wymienić itp. Zgodzili się na wizytę w ASO, ale po telefonicznym uzgodnieniu terminu (musiał być "wolny" pracownik). Autko bez problemu przeszło weryfikację w ASO, do wymiany zakwalifikowano klocki i tylny tłumik. Tyle że cena wyższa od allegrowych laluni...
PiotrWie - 2011-11-24, 21:16
mekintosz napisał/a: | Matematycznie sie zgadza, mozna kupic pojazd za 10 tys, zainwestowac w niezbedne remonty 3 tys, co daje sume 13 tys za auto na gotowo. Jednak jesli koszt remontow bedzie w tym przykladzie 5 tys to juz raczej wtopa niz trafiony zakup. Zgadzam sie, ze czesci do prostych samochodow nowych i uzywanych kosztuja podobnie, tak samo jak roboczogodzina przy nowym a starym tez koszt u mechanika podobnie. Dla mojego samopoczucia wole jednak miec nowsze auto niz starsze, potencjalnie bardziej awaryjne. W przyszlosci dzieki tzw. utracie wartosci bede rowniez celowal w zakup pojazdu 2-3 letniego niz nowego - cena/oferowane mozliwosci i wyposazenie bedzie bardziej atrakcyjna. |
Dlaczego? Chcę kupić auto które w danym roczniku kosztuje 10 000 zł. Po przebadaniu stwierdzam że konieczne naprawy to ok 3000 - więc płacę 7000 lub -na drzewo. Używanych samochodów jest na rynku kilka razy więcej niż kupców więc jak masz argumenty to zbijesz cenę.Oczywiście jak nie zrobisz porządnego przeglądu i kupisz za 10000 to będzie wtopa -trudno, trzeba było dokładnie przebadać ( a jak sprzedający nie zgadza się na kontrolę w warsztacie - to też na drzewo z nim)
A 2-3 letnie auto bez niespodzianki to "tylko w Erze" - jak ktoś takie rzeczywiście sprzedaje to zawsze znajdzie się ktoś w rodzinie lub wśród znajomych który kupi bez targowania za 10-15% więcej niż "igła z allegro po niemieckim dziadku co jeździł tylko do kościoła - jak używka to przynajmniej 6-7 lat
benny86 - 2011-11-24, 21:18
PiotrWie napisał/a: | Dlaczego? Chcę kupić auto które w danym roczniku kosztuje 10 000 zł. Po przebadaniu stwierdzam że konieczne naprawy to ok 3000 - więc płacę 7000 lub -na drzewo. |
To chyba żart? Te samochody za 10 000zł właśnie dlatego są kilkukrotnie tańsze od nowych, bo inny jest również ich stan techniczny, wyeksploatowanie...
PiotrWie - 2011-11-24, 21:28
benny86 napisał/a: | PiotrWie napisał/a: | Dlaczego? Chcę kupić auto które w danym roczniku kosztuje 10 000 zł. Po przebadaniu stwierdzam że konieczne naprawy to ok 3000 - więc płacę 7000 lub -na drzewo. |
To chyba żart? Te samochody za 10 000zł właśnie dlatego są kilkukrotnie tańsze od nowych, bo inny jest również ich stan techniczny, wyeksploatowanie... |
Oczywiście - ale w swoim roczniku mają jakąś średnią cenę i to jest podstawa ustalania wartości. Kupowałem już samochody za kilka tysięcy i byłem z nich zadowolony - w końcu nie jeździmy rocznikiem - a za rocznik przede wszystkim płacimy. Nie rozbity samochód powinien przy pewnych, wcale nie gigantycznych nakładach pojeździć do 350 -400 tkm i spokojnie do 20-stu lat, oczywiście producenci i dziennikarze na ich usługach są całkiem innego zdania , np twoje Ka według nich już od kilku lat stoi na szrocie,a myślę że jednak jeździ
benny86 - 2011-11-24, 21:37
PiotrWie napisał/a: | np twoje Ka według nich już od kilku lat stoi na szrocie,a myślę że jednak jeździ |
Taa, powinniśmy się resztkami po nim ogolić jutro rano wg stereotypów A jedyne oznaki korozji to 3 plamki przy mocowaniu tylnej wycieraczki i ramię wycieraczki. Poprzednim escortem dojezdziłem do 430tys. km i gdyby nie blacha (nieudolna naprawa pseudo-blacharza) jezdziłbym nim dalej, bo sterownik wtrysku mogłem wymienić. Czy obecne samochody są tak samo wytrzymałe? Nie wiem, ja najpózniej za 2lata przesiadam się na coś swojego (w sensie formalno-prawnym) a ojciec tym aveo 400kkm do końca życia nie zrobi raczej...
eplus - 2011-11-24, 23:22
Nie pisz tak głupio o Ojcu. Pewnie za dwa lata zamierzasz wystawić Aveo, którym dziadek jeździł do kościoła...
benny86 - 2011-11-24, 23:26
eplus napisał/a: | Nie pisz tak głupio o Ojcu. |
Sądząc po tym, że rocznie jeżdzi max 8-10tys km czyli nawet mniej niż ja, faktem że nie jest już młodzieniaszkiem, a gdy przejdzie na emeryturę przebiegi jeszcze spadną... to wydaje mi się że jednak nie dojeżdzi do 400kkm i mówię to bez żadnej złośliwości.
eplus napisał/a: | Pewnie za dwa lata zamierzasz wystawić Aveo, którym dziadek jeździł do kościoła... |
W takie opisy to już chyba nawet w Polsce nikt nie wierzy... A sprzedawać nie zamierzam bo nie ejstem jego prawnym właścicielem, ojciec tym bardziej go nie sprzeda ani za 2, ani za 5 lat(a)
laisar - 2011-11-24, 23:30
PiotrWie napisał/a: | Ale czym się różnią zyski z jazdy autem nowym i używanym |
Prawdopodobieństwem [nie]zaistnienia.
"Aż" czy "tylko" - to już oczywiście kwestia subiektywnej oceny, ale ja właśnie namawiam do jej przeprowadzenia, a nie sugeruję, który wybór (nówka czy używka) jest lepszy.
PiotrWie napisał/a: | Mi po prostu chodziło o wykazanie błędności myślenia typu " miałem auto używane w które musiałem wkładać pieniądze więc jak kupię nowe ( często na kosztowny kredyt) to oszczędzę na posiadaniu auta" |
MSZ ono jest nie tyle błędne jako takie, tylko raczej nieścisłe - bo zazwyczaj osoba, która tak twierdzi, niby mówi o finansach, a w rzeczywistości najczęściej myśli jednak o całokształcie, wliczając w "oszczędności" także wspomniane wielkości niewymierne: wygodę, pewność, spokój ducha, czas itp.
eplus - 2011-11-24, 23:35
benny86 napisał/a: | a gdy przejdzie na emeryturę... |
To weźmie odprawę i kupi nowego Mercedesa Sto lat
Dar1962 - 2011-11-25, 07:47
Przykład: mój ojciec przez 10 lat jeździł vw polo rocznik 2000 (1,4 benzyna, 75 KM, skromne wyposażenie, 5-drzwiowy hatchback w pięknej meksykańskiej czerwieni )Jeździł, to mocno powiedziane, bo w tym czasie zrobił 73 tys. km. Auto było garażowane, nie miało jednej rysy, regularnie serwisowane - na gwarancji w aso, potem w Bosch Service. Wszystkie najdrobniejsze usterki były natychmiast i na bieżąco usuwane. Do tego dwa komplety prawie nowego (świeżo wymienionego ogumienia) na ładnych felgach i alufelgach, nowy akumulator. Przez rok molestowałem go,żeby kupił sobie nowe auto, co mi się wreszcie udało. Polo oczywiście od niego odkupiłem za cenę zgodnie z eurotax ( 9,500 PLN)- tzn nie do końca zgodnie, bo w tym roczniku produkcji średnia przebiegu była trzy razy wyższa .Kiedy ściągnąłem z foteli założone w dniu wyjazdu z salonu solidne pokrowce, pod spodem znalazłem nową, w idealnym stanie tapicerkę Od roku śmiga nim moja córka, która nakręciła już około 15 tys km i oczywiście zdążyła go z lekka obtłuc.Autko działa jak szwajcarski zegarek.Czemu w ogóle o tym piszę? Ano dlatego,że auta, które są prawdziwą "okazją" nie widzą w ogóle rynku zewnętrznego. Są przekazywane w rodzinie lub wśród bliskich znajomych. Jeśli ktoś tak mniej więcej opisuje sprzedawany pojazd w zbliżonym wieku, najczęściej po prostu kłamie. Takich aut na rynku po prostu NIE MA
48piotr - 2011-11-25, 08:30
Dar1962 napisał/a: | na rynku po prostu NIE MA |
Ale są piękne bajki o takiej" igle" co to się księżniczka zakuła......
A młodzi lubią bajki.....
I chwała im za to.
bebe - 2011-11-25, 09:12
Dar1962 napisał/a: | Takich aut na rynku po prostu NIE MA |
Oj tam, oj tam, bez przesady, są. Dwa na rok. ;)
PiotrWie - 2011-11-25, 12:37
W roku 1990 mój ojciec sprzedawał 15 letniego Trabanta z przebiegiem 43 000km
piotrkrk - 2011-11-25, 12:37
Bajki o igle - przykład tu: http://www.daciaklub.pl/f...p=108717#108717
Ryszard - 2011-11-25, 23:26
Suw po 5 latach na napaleńca na 20 cm pod spodem to;
1/ nowa Honda 2011 CRV albo , RAV4: kosztowała 130tys zł po 5 latach będzie w cenie 67000zł
2/ nowy Duster 2011, 2x kosztował 54 tys, na giełdzie 3800zł ( tak tak )
Kto więcej stracił, uwzględniając w tym czasie mniejsze koszty ubezpieczenia.
Za trochę ciszej i trochę mocniej ufff
to jest rachunek
R
TD Pedro - 2011-11-26, 10:10
Ryszard napisał/a: | 2/ nowy Duster 2011, 2x kosztował 54 tys, na giełdzie 3800zł ( tak tak ) |
jak to skalkulowałeś...?
nie kojarzę na rynku samochodów używanych żadnego 5-latka w takiej cenie...
maciek - 2011-11-26, 10:30
Ryszard napisał/a: | 2/ nowy Duster 2011, 2x kosztował 54 tys, na giełdzie 3800zł ( tak tak ) |
5 letni Logan kosztuje 11-13tys zł
maciek - 2011-11-26, 10:40
utrata wartości 2 letniego Dustera Laureate 4x4 będzie wynosiła 37% i będzie wyceniany w kalkulatorze Euro-tax na 34tysiące.
Dar1962 - 2011-11-26, 12:04
3800? - chyba 38.000?
kubalonek - 2011-11-26, 12:07
Jak zmieniłem robotę , to od 13 lat codziennie mam do przejechania ok 80-100 km.
więc jedynym wyjściem z ekonomicznego punktu widzenia było posiadanie 2 aut . Jednego w miarę nowego i komfortowego do wyjazdów w trasę ( jeździ żona ) w tym przypadku obecnie MCV , a drugiego co najmniej 12-16 letniego w idealnym stanie technicznym na dojazdu -obecnie megana . Zawsze robiłem tak. Odkupywałem stare auto za powiedzmy 8 tys. robiłem generalkę , zawsze pod kontem bezpieczeństwa ( opony , tarcze , płyn hamulcowy , zbieżność itp. ) kosztowało mnie to ok. 2-3 tys i w drogę . Po 3-4 latach i kolejnej ptzrkręconej 100Kkm na szafie , sprzedawałem ( cały czas auto w dobrym zdrowiu za np 4 - 3 tys . I znów od nowa... Tak więc miałem Forda Oriona ( kanciaka ) 1.6 D , sprzedałem jak miał 21 lat , Forda Eskorta 1.8 D ( sprzedany , ale jeździ do dziś ) Opla Fronterę ( tylko rok , porażka z niezawodnością ) , obecnie megane , a w planach suzuki SX4
|
|