Nie mój, ale też Duster...
Kiedyś na Islandii wypożyczyliśmy i przez miesiąc włóczyliśmy się po tamtejszych drogach i - częściej - bezdrożach. A rzeki pokonywało się często w ten sposób:
Miałem okazję zrobić wyprawę na Nowy Rok do Zakopanego. DD3 sprawowała się dobrze. Szczególnie zadowolony byłem na Zakopiance, spokojnie pokonywała podjazdy i zjazdy. Po nowym roku jak dowaliło śniegu, to spokojnie samochód pokonywał te trudności. Wcześniej jeździłem po górach 4x4. Tym razem mam z napędem na przód, więc jestem pozytywnie zaskoczony.
A jak ze spalaniem w takich nieco bardziej wymagających warunkach? Mocno w górę?
A nie drży nic innego? Kierownica? Nie są wyczuwane drgania po położeniu dłoni na desce rozdzielczej itp?
Może to głupie, ale przyczyna może być zupełnie gdzie indziej niż skrzynia biegów - czasem warto np sprawdzić wyważenie kół...
A winne temu są między innymi automaty i wszystkie systemy wspomagające lub wręcz wyłączające kierowcę z działania i myślenia, dające mu złudne poczucie bezpieczeństwa i panowania nad pojazdem.
To samo w sobie złe nie jest. Problem, że coraz częściej nie ma wyboru AT czy manual. Zauważcie jak skurczyła się też np. oferta silników. Kiedyś do wyboru było kilka pojemności, czasem różniły się nawet liczbą cylindrów... Dziś? Najczęściej jakieś 1.0 i 1.5 i tyle...
I nie, to nie jest kwestia rynku. To kwestia narzuconych odgórnie regulacji. A rynek regulowany odgórnie działa źle i dostarcza coraz gorsze produkty. I nieważne czy ów organ regulujący nazywa się Komisja Europejska czy, powiedzmy, Komitet Centralny Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
No to w strefie zamieszkania musisz być niemal jasnowidzem. Nie chcę żeby ten mus był przed przejsciami na drogach.
Niestety ale - już pomijając kwestie przepisów - ostatnie lata medialnej nagonki na samochody - zrobiły swoje. Jazda po osiedlach czasem wymaga naprawdę bycia jasnowidzem, każdy inny uczestnik ruchu nic sobie nie robi np. z zasady ograniczonego zaufania. Piesi-zombie ze wzrokiem wbitym w telefon, osoby na hulajnogach ze słuchawkami na uszach nie słyszący absolutnie nic, no i rowerzyści przekonani, że są ponad prawem (drogowym i fizyki)...
Nie to abym rozgrzeszał kierowców, kultura jazdy dalej pozostawia do życzenia wiele i procent buraków za kierownicą jest zatrważający. Mam jednak wrażenie, że pozostali stracili, jak by to powiedzieć, instynkt samozachowawczy. Ja będąc małym brzdącem byłem uczony, aby uważać na samochody i dawać im pierszeństwo. I nie dlatego, ze przepisy, kultura i takie dam... tylko po prostu dlatego, że w starciu z dwiema tonami blachy moje kości nie mają żadnych szans.
Za 30 lat: "30 letni arteon nadal jeździ, a te chińczyki to nic, tylko się psują... VW i ich samochody - to były czasy... Jakbym mógł kupiłbym tego arteona i jeździł nim do śmierci! Czemu nikt nie produkuje już takich samochodów?!"
Nie wiem czy krytyczne podejście do jakości obecnej motoryzacji można podpiąć tylko po nostalgię.
Co do porównań stare vs nowe, to motoryzacja poszła taką samą drogą co agd, elektronika czy zwykłe trampki - tanie, masowe, "jednorazowe". Przy czym trzeba też pamiętać, że nie do końca stało się to samo z siebie ale poniekąd jest narzucane odgórnie (teoretyczna* ekologia i takie tam). Zmianie też uległ model używania: kiedyś samochód służył długo. Teraz jest leasing i po 3 lub 5 latach się go po prostu wymienia na nowszy model. Samochody są też o rzędy wielkości bardziej skomplikowane niż kiedyś: te wszystkie adbluły, egieery, zmienne turbogeometrie, systemy sos, wykrywania pieszych i tak dalej. Rośnie złożoność, rośnie skomplikowanie - jest więcej elementów które osobno moga się popsuć. Prowdopodobieństwo awari całości jest po prostu większe. To matematyka, nie nostalgia.
Chińczyki? Rozkręć na cześci samochód z lat 90 i współczesny i zobacz skąd pochodza komponenty. Współczesne auto, zwłaszcza elektryki, to już są de facto chińczyki, tylko z innymi metkami. Baterie są z Chin (bo Europa nie potrafi ich robić, a przynajmnie nie w konkurencyjnej cenie), cała elektronika też - pamiętacie problemy z dostępnością aut w okolicach covid? Chińskie fabryki stanęły i okazało się, że w Europie nie na da się produkować już samochodów bez tych komponentów... Co za różnica MG, VW, Omoda, Fiat... ta sama bateria, te same scalaki itp.
(* - piszę "teoretyczna" bo wymiana butów co pół roku, komórki co rok i auta co trzy lata niewiele ma wspólnego z ekologią)
Brak wersji 7os mnie naprawdę zastanawia...
Wydawało mi się, że jeśli chodzi o rolę auta i jego postrzeganie to mógłby być taki Jogger (lub dawniej Dokker) tylko "bardziej". Wymienione auta użytkowały często - przynajmniej w moim otoczeniu i rodzinie - średnio zamożne osoby z dwójką/trójką dzieci. Wydawało mi się, że właśnie w taką niszę może celować Dacia z Bigsterem. Ale brak wersji 7os trochę to chyba zmienia.
- wersji trzydrzwiowej -> to nie jest opcja tylko kwestia czy taki model istnieje czy nie
- większych pojemności zbiorników na paliwa -> większe zbiorniki są standardem w ofercie w USA i Kanadzie, w Europie takie opcje są sporadyczne (chyba miały to jakieś Mercedesy kiedyś)
- innych konfiguracji kół -> to znaczy? zwykle może wybrać rozmiar, wzrór felg itp
- centralnego zamka z wieloma funkcjami typu zasuwanie szyb, włączanie świateł, uruchamianie silnika, otwieranie drzwi -> to raczej albo jest albo nie ma w konretnym modelu, nigdy nie widziałem tego w konfiguratorze
- wygodniejszych foteli -> znaczy jakieś masaże, alkantary itp ? opcje premium, raczej nie w Dacii
- szyb podgrzewanych elektrycznie -> jw
- lusterek i foteli ustawianych elektrycznie z opcjami pamięci ustawień -> jw
- podgrzewanej/klimatyzowanej kierownicy, pedałów, drążka zmiany biegów -> jw
- koła zapasowego zamiast zestawu naprawczego -> to inna sprawa, ktoś dziś potrafi sam zmienić koło? wszędobylskie asistance zrobiło swoje... (kto pamięta, że w 126p woziło się ze sobą zapasowy pasek klinowy do samodzielnej zmiany?)
- konfiguracji połączeń alarmowych/ opcji sos -> premium
- twardsze/wyższe zawieszenie -> premium
- bardziej cichy tłumik -> że co? chciałbym w salonie móc przeprojektować połowę samochodu?
- zabezpieczeń tłumika, katalizatora, tablic rejestracyjnych, wycieraczek, wlewu paliwa, kamer wspomagających parkowanie
- demontażu/chowania ekranu multimedialnego -> znów, trzeba by przeprojektować deskę
- bez relingów -> po prostu kup samochód bez relingów :)
- hamulców tarczowych na tylną oś -> znów, zmiana projektu auta
- lamp doświetlających zakręty -> takie opcje są w markach premium/średnich
- bez loga, liter, napisów -> podejrzewam, że zrobią to w jakimś auto detalingu
- lepszego akumulatora -> akumulator możesz zmienić samemu
- dźwiękowego sygnalizatora cofania -> można bez problemu zamówić, zamontują w salonie każdej marki przy zakupie nowego auta
Każdy samochod ma pewne możliwości personalizacji, ale nie przesadzajmy. Pewne wymienione przez Ciebie rzeczy wymagałyby poważnej ingerencji w projekt samochodu albo przynależą raczej do marek premium.
Z samochodami jest trochę jak z telefonami: kiedyś przeniesiono do Chin produkcje różnych ajfon ów, eriksonów, motorol... nie zauważając, że przenosi się też całe know-how. Skoro i takim iPhone cały środek jest i tak komponentami z chiń to co za problem złożyć te klocki trochę inaczej i nazwać Xiomi czy jakoś tak? Z samochodami jest tak samo. Jak się spojrzy na typowego elektryka to większość "wnętrza" pochodzi z Chin: bateria, elektronika, komponenty... Wiec nie dziwne, że poszli po rozum do głowy i zamiast sładać swoje klocki w jakieś tam BMW to składają w jakiegoś MG...
Dobra, upraszczam sprawę ale przecież tak było ze wszystkim: komórkami, elektroniką, sprzętem agd... najpierw produkowano w Chinach poszczególne komponenty, potem przenoszono już całą produkcje a potem... rynek przejmowali tamtejsi producenci.
Inna sprawa, że wprzypadku aut to nie tyle Chińczycy weszli przebojem do Europy ile Europe (konkretnie to EU) sama zabija swój przemysł motoryzacyjny.
Pytanie do użytkowników duster hybryda lub jogger hybryda. jakie macie zasięgi jazdy wyłącznie na prąd przy jeździe miejskiej. Blogerzy piszą o kilkunastu km a jak w realu ?
Chyba większość hybryd tak ma - kilkanaście, góra kilkadziesiąt kilometrów... Zresztą wystarczy spojrzeć na pojemności baterii, szału nie ma.
W terenie (nawet lekkim, takim dla Dustera) raczej nie o ekonomie chodzi... Liczy się przyjemność z jazdy, frajda z przejazdów przez piasek, błoto, dreszczyk emocji na podjazdach, odkrywanie nowych, ciekawych miejsc... Jeśli priorytetem byłaby ekonomia, to pewnie miałbym Sandero w LPG... (i pisze to z sympatią dla Sandero, to naprawdę fajne autko)
Poza tym... smaku kawy przy wschodzie słońca gdzieś na odludziu... tego nie da się przeliczyć.
Dlaczego ma mi być szkoda? Przecież po to jest kupiony.... Napęd 4x4, pierwszy bieg niczym niby-reduktor, całkiem konkretne zdolności terenowe... Generalnie to auto ma dawać frajdę gdy się pozostawia asfalt za sobą a przed sobą ma się piękną, niczym nieograniczoną przestrzeń polnych dróg!